Ed Wood z Kabulu [rozmowa z Sonią Kronlund]

Marta Bałaga
3/08/17
Sonia Kronlund, fot. Anna Jochymek
Złote Dziesiątki Agnieszki Szeffel, Mariusza Miklińskiego i Mariusza Wojasa Rozpoczął się nabór na Polsko-Amerykańskie Spotkania Koprodukcyjne

Salim nie dba o jakość swoich filmów: wątpię, czy w ogóle je ogląda. Kiedy skończy jeden, od razu zaczyna kolejny. I tak w kółko. Może to jego sposób na to, żeby zapomnieć o tym, co go otacza - mówi Sonia Kronlund, reżyserka "Nothingwood" opowiadającego o afgańskim filmowcu Salimie Shaheenie.

Marta Bałaga: Po raz pierwszy trafiłaś do Afganistanu na długo przed zrobieniem tego filmu. Co sprawiło, że postanowiłaś tam wrócić?

Sonia Kronlund: Pojechałam tam w 2000 roku, zaraz po mojej wyprawie do Iranu. Powiedziałam sobie wtedy: "Hm, Iran wcale nie jest taki zły. Czas na coś poważniejszego". Nic nie przygotowało mnie jednak na to, co tam zastałam.

Afganistan okazał się dla mnie jedną wielką niespodzianką: nagle ujrzałam kraj pogrążony w zupełnym chaosie. Potem wracałam tam już regularnie. Nagrywałam materiały dla radia, kręciłam dokumenty. Myślę, że taka fascynacja po prostu na ciebie spada - zanim się zorientujesz, już wpadasz po uszy.

W "Nothingwood" przyznajesz, że wcześniej skupiałaś się głównie na negatywnych stronach tego kraju. Zmieniło to dopiero poznanie Salima Shaheena.

Trudno zauważyć coś więcej, gdy przebywasz w danym miejscu nie dłużej niż dwa miesiące. Skupiasz się wtedy na najważniejszych tematach, trafiających na pierwsze strony gazet. Poznanie Salima uzmysłowiło mi jednak, że nadszedł czas na zrobienie czegoś nowego.

Odkryłam dzięki niemu zupełnie inne oblicze Afganistanu: lekkie, pełne pozytywnej energii. Ludzie zmagają się tam z wieloma trudnościami, zachowując jednocześnie niezwykłą pogodę ducha. Podobny paradoks da się zauważyć na francuskich przedmieściach. Kiedy nie masz w życiu zupełnie niczego, szybko musisz nauczyć się śmiać. Bo co innego ci pozostaje? Płacz?

Albo nakręcenie filmu. 

Każdy z nas zna takich ludzi jak Salim: bez przerwy grają jakąś rolę. Jest gwiazdorem przez całą dobę - odpoczywa tylko wtedy, gdy śpi i gdy je. Może dlatego wcale nie musiałam go przekonywać do pomysłu nakręcenia o nim filmu. Przystałby na każdą propozycję.

Myślę, że bardzo mu to pochlebiło, choć oczywiście starał się tego nie pokazać. Mówił: "Wciąż dostaję podobne oferty, ale wybrałem ciebie". Problemem okazało się natomiast sprawienie, żeby choć na chwilę zapomniał o obecności kamery. Zajęło mi to bardzo dużo czasu. Dopiero kiedy opuściliśmy jego ukochany Kabul, przestał zwracać na to aż taką uwagę. Na początku co chwila spoglądał w kamerę i wykrzykiwał: "Witajcie, przyjaciele! Moi drodzy Francuzi!". Albo pytał, czy wszystko jest już gotowe i kiedy zaczynamy kręcić. Niektórzy ludzie nigdy nie zapominają o obecności kamery. Salimowi udało się to może z kilka razy.

Nigdy nie przeszkadzało mu to, że jesteś kobietą?

Niestety nie [śmiech]. Może gdybym była Afganką, no i gdybym była znacznie młodsza, sytuacja wyglądałaby nieco inaczej. Dla Salima każda kobieta powyżej osiemnastu lat jest już babką. Poza tym jestem reżyserką, pochodzę z innego kraju. Nie przeszkadzało mu, że jestem kobietą, bo mnie za nią nie uważał. Nigdy nie zgodziłby się na to, żeby pokazać w filmie swoje żony, ale ja nie należę do jego świata. Chodząc po ulicy, zakrywałam włosy, ale myślę, że wcale o to nie dbał. Zupełnie nie obchodziło go to, co robię.

Czy zaskoczyło cię, jak żywiołowo ludzie reagują na jego filmy? 

Tak, i wciąż uważam to za wyjątkowo poruszające przeżycie. Filmy Salima są złe - nie da się tego inaczej nazwać. A przecież ci ludzie je uwielbiają! Chciałam dowiedzieć się, dlaczego tak jest. Dlaczego filmy, które mnie wydają się po prostu słabe, uszczęśliwiają tyle osób. "Nothingwood" nie udziela może odpowiedzi na to pytanie, ale zauważyłam, że są one odbiciem pewnej rzeczywistości. Ludzie potrafią się w nich odnaleźć. Zamiast oglądać amerykańskie czy indyjskie produkcje, wolą filmy Salima. Co z tego, że mają fatalne oświetlenie czy niedopracowany dźwięk, skoro przedstawiają takich samych ludzi jak oni.

Każdy z nas zresztą tego potrzebuje. Ludzie lubią, kiedy się o nich opowiada - bez względu na to, czy chodzi o Korsykanów, czy Afgańczyków. Znam pewnego Tunezyjczyka, który kręci niskobudżetowe filmy z udziałem mieszkańców swojej dzielnicy. Są fatalne, ale nikomu to nie przeszkadza. Z tobą byłoby zresztą tak samo, bo gdybyś przez długi czas nie zobaczyła na ekranie żadnej blondynki, pewnie poczułabyś się dość dziwnie. W kinie szukamy czasem samych siebie.

Salim przypomina mi trochę takich ludzi jak Ed Wood czy nawet Roger Corman. Musi robić filmy - bez względu na wszystko. 

Tak, to Ed Wood z Kabulu. Kiedy przygotowywałam się do pracy nad "Nothingwood", przeczytałam mnóstwo publikacji poświęconych temu reżyserowi i myślę, że obu łączy przemożne pragnienie utrwalenia czegoś na celuloidzie. Nie chodzi tu o rezultat, tylko sam akt tworzenia. Salim nie dba o jakość swoich filmów: wątpię, czy w ogóle je ogląda. Kiedy skończy jeden, od razu zaczyna kolejny. I tak w kółko. Może to jego sposób na to, żeby zapomnieć o tym, co go otacza.

Salim nie należy do reżyserów, którzy obsesyjnie dbają o każdy szczegół. Bywa dość leniwy - na planie często zdarza mu się zasnąć. Potem się budzi, krzyczy: "Akcja!" i znowu zasypia. Nie jest maniakiem kina - po prostu lubi robić filmy. I to jak najszybciej, bo szybko się nudzi. Początkowo zakładałam, że w filmie umieszczę fabularyzowane sceny nawiązujące do jego życia, ale już po godzinie zaczynał się nerwowo kręcić, pytając, kiedy wreszcie skończę. To, co zwykle ja mogę nakręcić w jeden dzień, on nakręciłby w godzinę.

Udało mu się jednak nie tylko zdobyć popularność, ale też znaleźć podobnych sobie pasjonatów, którzy pracują z nim nad kolejnymi filmami. Czym ich przyciąga?

Chyba otwartością, bo w jego biurze w Kabulu co chwila pojawiają się nowi ludzie. Z jednym się zaprzyjaźni, z drugim pokłóci - a za miesiąc i tak wszyscy spotkają się na planie. Ci ludzie nie robią tego dla pieniędzy, bo w Afganistanie bogaci są tylko biznesmeni i politycy. Ale nagle zyskują w życiu jakiś cel. Salim nie wierzy w podziały na określone role, więc każdy robi właściwie wszystko: poznałam tam człowieka, który był jednocześnie jego asystentem, aktorem i scenarzystą. Tylko jedno nigdy nie ulega zmianie: wszyscy wiedzą, że to Salim jest szefem.

Kiedy po raz pierwszy o nim usłyszałaś?

Mój przyjaciel, afgański pisarz i filmowiec Atiq Rahimi, opowiedział mi o Salimie. Na sam widok płyt DVD z jego filmami aż złapałam się za głowę: okładki były niezwykle kiczowate. Ale kiedy go lepiej poznałam, kiedy opowiedział mi o swoim życiu, zrozumiałam, że on sam wcale nie jest śmieszny. Robiąc "Nothingwood",nigdy nie chodziło mi o to, żeby go wyśmiać, choć pewnie byłoby to łatwe. Mam nadzieję, że widzowie to zauważą.

Tim Burton też nie śmiał się z Eda Wooda, robiąc o nim film. 

No właśnie. To ciekawe, bo o Edzie Woodzie myślałam, nie tylko przyglądając się Salimowi. Jeden z jego współpracowników był dokładnie taki sam - uwielbiał przebierać się za kobiety. Dopiero wtedy czuł się sobą. Po premierze filmu w Cannes nie wrócił już do Afganistanu. Został w Paryżu. Twierdził, że bał się tam wrócić, bo pokazałam w "Nothingwood" jego żonę - podobno spotkały ją z tego powodu różne nieprzyjemności. Sama nie wiem, czy to prawda. Zainteresowało mnie jednak, iż nikomu nie przeszkadzało, że nosi burkę ani że maluje paznokcie.

Dla Salima to też nie był problem, a przecież nigdy nie pokazałby w swoim filmie kobiety ubranej w minispódniczkę. To prosty człowiek - wywodzi się z ubogiej rodziny, jest analfabetą. Wciąż pamięta jednak czasy, kiedy ludzie żyli zupełnie inaczej. Wydaje mi się czasem, że sytuacja tego kraju wreszcie zmienia się na lepsze. Ale odbywa się to bardzo, bardzo powoli.

Rozmawiała: Marta Bałaga


Marta Bałaga

Dziennikarka filmowa publikująca w Polsce i za granicą. Pisze m.in. dla "Episodi”, "Sirp Eesti Kultuurileht”, "La Furia Umana” oraz "Dwutygodnika”. Współpracuje z wieloma festiwalami filmowymi, w tym z Helsinki International Film Festival. 


czytaj także
Recenzja Podróż do wnętrza waginy ["Podwójny kochanek"] 3/08/17
Wywiad Ucieczka od terroru zegara [rozmowa z Małgorzatą Sadowską] 3/08/17
Wywiad Filmy zagubione w czasie [rozmowa z selekcjonerami sekcji Lost Lost Lost] 3/08/17
Wywiad Kino radykalnie feministyczne [rozmowa z Ewą Szabłowską] 3/08/17